żłobkowe rozterki

Przez krótki okres czasu przyszło mi pracować w przedszkolu, jako niania, w bawialni dla dzieci znajdującej się w galerii... to doświadczenie pozwoliło poznać rodziców maluchów od na prawdę wielu stron. I tak od jednej skrajności w drugą. Znacie to? Obserwacje, które wywołują w nas myśli, że my na pewno unikniemy pewnych postaw, zachowań?

Właśnie...

Ja też miałam takie życzeniowe myślenie...

I gdy nagle przyszło co do czego, to zaczynam rozumieć. Te matki, które włączą bajkę bo muszą uporać się z górą prania (tak jak ja dwa dni temu...), te matki, które robią z siebie pajaców przed dzieckiem byle tylko pozwoliło sobie włożyć do ust kolejną łyżkę zupy, bo sam zainteresowany to machnie łyżką zaledwie trzy razy i pomimo głodu traci zainteresowanie posiłkiem.

Tak... to wszystkojest tylko wycinkiem.. ale ja nie o tym!



Tak się poskładało, że pomimo wielkich chęci i planów nie zostanę w domu z Pietruszką do trzeciego roku życia. Czas wracać do pracy. To jednak wiąże się z licznym stresem. Przeczytajcie sami:

1. Poszukiwanie pracy

Sam czynnik wysyłania CV, chodzenia na rozmowy jest już sporym stresem. Gdy jednak dochodzi do tego cała ta świadomość dostosowania godzin, możliwość bezstresowego zajęcia się dzieckiem podczas jego choroby, ilości obowiązków oraz czas rozpoczęcia pracy, wszystko to przyprawia o zawrót głowy. I oczywiście doskonale wiem, że gdybym była w sytuacji zwyczajnego powrotu do pracy sprzed porodu, byłoby to jasne i bezdyskusyjne.

2. Rozpoczęcie żłobka

Byłam pewna, że akurat ja jestem typem osoby, która potrafi odłożyć irracjonalne uczucia na bok. Bo przecież cóż złego może stać się mojemu dziecku wśród wyspecjalizowanego personelu i licznej ilości dzieci?
A jednak w głowie kotłują się wątpliwości i pytania... jak zniesie rozłąkę? Jak odnajdzie się w społeczności żłobkowej? Ile godzin będzie w stanie pozostać już w pierwszych dniach? Jak ja zniosę rozłąkę?

Po połączeniu obu tych zmian otrzymujemy mieszankę wprost wybuchową. Jedna wątpliwość rodzi drugą...
Na przykład: jeśli mam obawę co do ilości godzin, jakie realnie młody spędzi w żłobku, nie mogę pozwolić sobie na rozpoczęcie pracy na cały etat już od 1 sierpnia, kiedy młody jest pierwszy dzień w placówce.


Tak wiele pytań, lęków, a tak mało odpowiedzi... i jak tu uzbroić się w maskę niewzruszonej matki, bez emocji oddającej malucha na 9 godzin pod opiekę pań w żłobku?

I tak jak pisałam na początku. Widząc przerażone miny matek pozostawiających swoje dziecko po raz pierwszy w przedszkolu, z nianią, obiecywałam sobie, że ja podejdę do sprawy racjonalnie. Cóż... nie udało się.. nie pierwszy, nie ostatni raz...

Macie jakieś rady dla mnie?


#MarchewkowaMama

Komentarze

  1. jaki ślicze ma włoski Piotruś :) a jakiej firmy ma pleczaczek uroczy

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty