Pora zakasać rękawy!

Dawny zapał gdzieś zniknął. Przyszła codzienność, obowiązki, wychowanie tego już istniejącego potomka, perspektywa konieczności powrotu na rynek pracy. Wszystkie te czynniki wpływają nieustannie na nasze podejście do walki o kolejne dziecko. I czasami tylko w głowie krążą pytania: dlaczego inni mają tak łatwo. Niemal pstrykną palcami i już!

Dzisiaj jest to już inny ból. Dzisiaj jest to już zupełnie inny rodzaj walki. Ta walka stała się bierna, wolniejsza, choć jak to powiedziała nasza pani doktor naprotechnolog, jestem jeszcze młoda, więc czas nie ściga nas z koniecznością szybkiego poczęcia maluszka.


A dziś właśnie o tym...

Wiele z Was pyta o rezultat wizyty lekarskiej. I właśnie w tym wpisie chciałabym o tym opowiedzieć.

Dobra wiadomość jest taka, że pod względem ogólnym jestem zdrowa! Co daje szereg możliwości właśnie prokreacyjnych. I to jest ten moment gdy na drodze pojawiają się kłody pod nogami.

Przed nami plan na najbliższe kilka miesięcy... Aktualnie suplementacja, jednak tym czasie mam zgłosić się na dobę lub dwie do kliniki by przeprowadzono u mnie szereg badań hormonalnych. Ponadto przygotowanie do niezwykle kosztownych badań przed sprawdzeniem drożności jajowodów. A w najbliższym czasie, bo już w poniedziałek monitoring owulacji. Okazuje się, że przy aktualnych regularnych cyklach, w dniu wizyty, powinnam mieć już pęcherzyk gotowy do pęknięcia a niestety w żadnym z jajników nie był odpowiednio duży. Istnieje szansa cyklu bezowulacyjnego.


Dlaczego więc napisałam na początku o biernej walce i o utraceniu zapału?

Widzicie, pragnienie pozostało niezmienne, tylko już trudniej walczyć. Tym bardziej jeśli w końcu raz się udało, to przy kolejnych trudnościach, zwyczajnie człowiek nie dowierza, że dalej istnieją jakieś trudności w zajściu w ciążę.

Chciałabym podzielić się z Wami dobrą nowiną, niestety obawiam się, że na takową trzeba będzie jeszcze poczekać!

Komentarze

Popularne posty