Rzecz się ma o usypianiu

Pamiętam ten pierwszy wpis na blogu na temat usypiania. Wtedy byliśmy na początku drogi rodzicielskiej. Jak niewiele wtedy wiedzieliśmy na ten temat. Dziś, po ponad roku bycia matką, mogę z całą pewnością powiedzieć, że w okresie niemowlęcym Pietruszki, udało nam się zaliczyć ogromną ilość sukcesów i porażek, prób i błędów, sposobów polecanych, tych, które stosowaliśmy intuicyjnie. Dziś mogę Wam opowiedzieć o drodze jaką pokonaliśmy by dotrzeć do tego jak jest teraz. 

Wydaje się, że w przeciągu roku próbowaliśmy wszystkiego czego się dało (może poza zasłyszanym sposobem usypiania malucha nad odkręconym gazem!!! O ZGROZO!!!). Zapewne istnieje dużo więcej, skutecznych metod, mniej lub więcej nam znanych. Ale ja chciałabym opowiedzieć Wam po kolei o naszej drodze usypiania.


1. "Bolid"

To był cudowny czas zaraz po narodzinach pierworodnego, kiedy po każdorazowym karmieniu, zwyczajnie odkładało się delikwenta, zawiniętego w rożek, do wózka szpitalnego - potocznie nazywanego przeze mnie i współdzielące sale koleżanki - "bolidem". A ten zasypiał sam.

2. Ręce

Niestety sielanka nie trwała długo i wraz z powrotem do domu, po przeszło tygodniowym pobycie na sali poporodowej, młodemu odwidziało się spanie w rożku, ciasno zwiniętym i.... zasypianie samemu. Ku naszemu ogólnemu przerażeniu, doszliśmy do wniosku, że był to efekt szoku po zmianie miejsca. I tak noszenie na rękach odchodziło i powracało jak bumerang przez okrągły rok.

3. Wózek

Gdy nasze kręgosłupy miały dość, instynktownie próbowaliśmy ratować się w możliwie najłatwiejszy sposób. I tak, nasz skarbeczek zaczął być usypiany w wózku. Był w nim jak prawdziwy królewicz! By zasnął, należało wozić go przez próg, by trzęsło choć trochę. Gdy już przeniósł się do krainy snów, należało przez dłuższy czas wozić wózek przynajmniej w przód i w tył. Doszło nawet do tego, że pojawiła się noc, kiedy musiałam leżąc w łóżku wyciągnąć jedną nogę i nieustannie wozić wózek za koło. Powiedziałam DOŚĆ!

4. Łóżeczko i masaż

Próby usypiania w łóżeczku były trudne i dla niemowlęcia i dla rodziców. By uspokoić malucha, postanowiliśmy delikatnie masować jego pupę (właściwie to pampers) i plecki. Skutkowało! Po dłuuugim czasie, kawaler usypiał i nie trzeba było już go bujać. Niestety... nie długo trwała sielanka, która zakończyła się z momentem przekręcania na boki.

5. Znów ręce

W momencie rozpoczęcia przez Pietruszkę kolejnych etapów rozwoju ruchu, nie udało się go spokojnie utrzymać w miejscu. A uśpić trzeba było trzy razy dziennie. I tak do łask kolejny raz powróciły ręce. Nie zdecydowałam się na ponowne usypianie w wózku, pomimo rad innych mam. Nie zniosłabym kolejnego, nieustannego wożenia Piotrusia. Za to noszenie na rękach skończyło się silnymi bólami kręgosłupa.

6. NOSIDŁO i ŁÓŻECZKO!

Piotr osiągając rok niezmiernie nas zaskoczył. W przeciągu kilku tygodni po zakupieniu nosidła ergonomicznego, w południe usypiał w nim, w przeciągu kilku minut. Nosidło uratowało nam przy tym kręgosłupy, odciążając je zupełnie.
Ponadto, co najważniejsze! Bez specjalnego przygotowania, nagle po nakarmieniu go w łóżeczku, zaczęłam gasić światło i wychodzić z pokoju. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, Pietruszka zasnął sam. Od tamtej pory zasypia tak codziennie wieczorem. ZUPEŁNIE SAM!


Wniosek po roku usypiania niemowlęcia płynie bardzo wymowny! Nie da się przyzwyczaić dziecka do sposobu usypiania! Ono na przestrzeni tygodni, miesięcy swojego intensywnego życia, ma różne potrzeby. Czasami jest to okres gdy potrzebuję przytulenia, innym razem bujania, jeszcze innym dotyku. A potem nagle okazuje się, że staje się na tyle samodzielne, że już nie będzie wołało o konieczną obecność mamy u boku. Co uwierzcie mi, bardziej przeżyłam ja sama! Mimo wszystko!
Przekonałam się na własnym przykładzie! Noszenie na rękach nie jest kwestią przyzwyczajenia! Czasami po prostu nie da się inaczej! Dlatego zanim wytkniemy palcem taką matkę, która przyznaje się do usypiania malucha na rękach, zastanówmy się, czy nie lepiej ją pocieszyć, bo może być jej bardzo ciężko z tego powodu?

A jak Wy usypiałyście swoje dzieci?

#MarchewkowaMama

Komentarze

Popularne posty