To co za nami a co przed nami!

Jak przystało na podsumowanie, z rozrzewnieniem oglądam się wstecz – tym razem. To spojrzenie za siebie pozwala mi wspomnieć najpiękniejszy rok jaki otrzymałam w darze. Nie czynię rachunku sumienia, nie układam planów na kolejny 2018 rok, ani nie narzucam sobie postanowień Noworocznych.

Rok 2017 już na samym początku witałam zupełnie nie tak jak się spodziewałam. Miała być impreza Sylwestrowa u przyjaciół. Miałam ubrać ładną sukienkę aby wyeksponować nowe kształty. To był jedyny moment w moim życiu kiedy cieszyłam się i chwaliłam coraz większym brzuszkiem. Piotruś miał poczekać na swój termin do 19 stycznia, a dosłownie dzień przed huczną zabawą, mały kawaler postanowił ujrzeć Świat od tej bardziej ciekawej strony. I tak narodził się jeszcze w poprzednim roku bo 2016, dnia 30 grudnia o godzinie 23:55.


Wszystkie plany zmieniły się o 180 stopni. A Sylwester spędziłam z synem w szpitalu. Był to tym bardziej traumatyczny moment, gdyż dokładnie o północy wzywałam pielęgniarkę, która była pilnie potrzebna, a w dyżurce nikogo nie było przez 20 minut. Dopiero po tym czasie ktoś przyszedł. Zastanawiałam się wtedy, co by się stało, gdybym ja albo inna pacjentka dostała krwotoku? Do tej pory myślę, że jest to sytuacja oburzająca.

Wtedy jednak najważniejsze było to, że maluch już był z nami i mogliśmy patrzeć na niego bez przerwy. Nowy rok przywitał nas zatem cudowną niespodzianką, zupełnie nowym doświadczeniem.

Cały rok był ogromnie pouczającym doświadczeniem, nauką miłości, cierpliwości (której i tak wciąż mi brakuje). Nasz syn, który jest owocem cudu. I powiem szczerze, że ten rok zdecydowanie jest rokiem Piotrusia. On przesłonił nam cały Świat, więc jeśli chodzi o podsumowanie, nie ma innego.

Ten rok nauczył mnie również, żeby nie czynić dalekosiężnych, dokładnych planów. One nigdy się nie sprawdzają. Nawet poród okazał się być całkowicie nieplanowany.


Nie czynię również postanowień Noworocznych, bo czymże one są? Dla mnie tylko górnolotnymi słowami, które i tak spełzają na niczym, już po kilku tygodniach. I chwała tym, którzy potrafią z takich postanowień uczynić drogę do celu. Myślę, że postanowienie musi wypływać z serca, a nie z daty. Jeżeli pragniemy wypełnić postanowienie, które sobie narzucimy, nie musi ono powstać na siłę w Nowy Rok. Każdego dnia istnieje możliwość rzucania przed sobą nowych wyzwań. Dążmy do celów, które pragniemy osiągnąć, nie tylko u progu każdego kolejnego roku.  

Komentarze

Popularne posty