Bezwarunkowa miłość, która nie jest łatwa ale...

Wyobraźcie sobie taką sytuację: jedziecie na zakupy do galerii handlowej z waszym maluchem. Ma on dajmy na to dwa,trzy lata. Dostrzega zabawkę albo słodycz, którą bardzo chce dostać ale z waszej strony otrzymuje jedynie odmowę. No i się zaczyna.. krzyk, pisk, tupanie nogami, płacz a nawet pokładanie się na zimnej sklepowej posadzce.


Brzmi znajomo?
No dla mnie jedynie z licznych, przerażających opowieści, które zawierają w sobie ten dreszcz emocji i ładunek dodatni wstydu, który rośnie wraz z ilością dostarczanych przez dziecko szalonych pomysłów na wymuszenie otrzymania upragnionego przedmiotu.

Czy i Was taki scenariusz, bądź podobny przerażał będąc w ciąży lub jeszcze przed nią?

O tak! Są liczne momenty w macierzyństwie kiedy ma się ochotę "wstać i wyjść". Tak po prostu...


Czy zatem musi to być tak ekstramalne przeżycie z naszą pociechą? No i czy czeka nas ona (na szczęście) dopiero gdy ukończy on drugi rok życia?

Nic bardziej mylnego!!! Takie chwile pojawiają się od samego początku drogi rodzicielstwa. Zwykle jednak przerastają nas rzeczy, na które nasz maluch nie ma zupełnie wpływu bo najzwyczajniej w świecie jest niczego nieświadomy.

Raz na jakiś czas Piotrek i mnie (nieświadomie) doprowadza do sytuacji krytycznych. Przed porodem byłam gotowa na wiele.. na kolki, na głód, na potrzebę bliskości.. nie byłam jednak zupełnie przygotowana na to, że mój smyk może mieć ogromne problemy... z zasypianiem.

O tym pisałam już kilka razy. Udawało nam się opanować coraz to nowe sposoby usypiania, mniej lub bardziej skuteczne. Człowiek ma jednak jedną słabość. Jest nią tendencja do osiadania na laurach.
Gdy wydawało się, że w dziedzinie snu osiągnęliśmy consensus, nagle po niedługim czasie wszystko wywróciło się do góry nogami. Bo nagle szum odkurzacza lub szumisia nie działa! Bo przytulanie i śpiewane zawodzi, a młody najchętniej zrobiłby ze sobą coś bliżej nieokreślonego, o czym sam nie ma pojęcia.. bo leżeć - nie! Bo siedzieć - nie! A na rękach to już w ogóle najgorzej.. i bądź tu człowieku mądry - i opanowany!!!


I w momencie krytycznym, kiedy robimy trzecie, piąte podejście do usypiania mam taki moment (dzięki Bogu nie przy każdej takiej sytuacji), kiedy mam ochotę wstać, ubrać buty, zarzucić tobołek na plecy i pójść w siną dal... nigdy jednak ta myśl nie była poważna. Toż to czeka nas jeszcze nie jedno podobne a i gorsze przejście w rozwoju Piotrka!

Takie sytuacje uczą jednego.. i nie.. nie mówię o cierpliwości bo ta wyczerpała się do cna podczas oczekiwania na cud poczęcia.

Uczymy się natomiast zasady, że życie potrafi zaskakiwać i trzeba być zawsze gotowym na to, że któregoś dnia nie będzie tak jak codzień. Nie powtórzy się schemat minionych dni. Młody nie pójdzie spać o 19 a o 23 marudząc i jęcząc przy tym niemiłosiernie. Nie zje przygotowanego obiadku bo magle rozboli go brzuszek...


Scenariuszy jest milion a i tak nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkiego. Czy zatem można uzbroić się w cierpliwość? Możliwe, że tak ale ja nie należę do tych osób. Mnie ratuje tylko świadomość, że coś może pójść nie po mojej myśli, a wtedy cierpliwość jest nielotrzebna, bo tłumaczę sobie, że to się kiedyś skończy i będzie jak dawniej albo lepiej.

Bo kiedy jest już po wszystkim. Po burzliwym czasie usypiania patrzę na śpiące oblicze mojego synka, to nagle nie mogę doczekać się jutra aż znów o 5 rano obudzi mnie jego rozpromieniony uśmiech i wesołe gaworzenie.

Bezwarunkowa miłość nie jest łatwa ale... warta jest więcej niż wszystko co w życiu poznałam, spotkałam ,doświadczyłam. Ta miłość została mi dana w gratisie z synkiem w dniu kiedy tylko się dowiedziałam o jego istnieniu w moim łonie. Ta miłość nigdy nie umrze! I pokona wszelkie przeciwności.

Powodzenia w usypianiu maluchów!

#MarchewkowaMama

Komentarze

Popularne posty