Życie obok siebie

Zasłyszane wiele lat temu: Jeżeli nienawidzisz bliskiej Ci osoby, jeżeli się na nią złościsz, krzyczysz, próbujesz tłumaczyć, nie martw się! Jest jeszcze co ratować! Bo każda emocja w związku wskazuje na to, że jeszcze nam zależy. Najgorzej kiedy wszystko jest już obojętne. A do tego najczęściej prowadzi życie obok siebie, zamiast razem. 

Dzisiejszy post niestety zainspirowały ostatnie wydarzenia, które pojawiły się w mojej rodzinie. Nie śmiem wypowiadać się bezpośrednio do osób najbardziej zainteresowanych. Prawdopodobnie zaślepieni nienawiścią do siebie zupełnie by mnie nie posłuchali. Stojąc jednak z boku i przypatrując się całej sytuacji pojawiły się w mojej głowie i sercu smutne wnioski.


Jak powinniśmy żyć, żeby za kilkanaście lat, gdy nasze dzieci dorosną, nie pękła cała więź nas łącząca z ukochaną osobą?

Małżeństwo jest ciągłą walką. Nie wystarczy zasiąść na laurach zwycięstwa, w momencie gdy udało nam się doprowadzić do sakramentalnego "tak", wypowiedzianego w obecności Boga. Bo jeżeli nas nie stać na codzienną pielęgnację związku, to szczerze mówiąc, nawet Bóg tutaj nie pomoże. On dał nam ten sakrament, abyśmy byli silni i potrafili stawać przed trudnościami razem, a Jezus stojąc tam z nami, wspiera, pomaga, i błogosławi. Nawet na ten trudny czas.


Widziałam małżeństwo sakramentalne, rozpadające się na moich oczach od wielu lat. Nie chciałam przyjąć do świadomości tego co się działo. Myślałam, że wszystko się ułoży. Nie ułożyło się.
Po tak wielu latach małżeństwa, koniec nastąpił szybko, ale boleśnie. Jedna strona przekonana o braku miłości do drugiej, już od początku małżeństwa. Druga zapłakana, załamana mówi o swojej miłości nieidealnej, jednak połamanej na kawałki. Jedna strona mówi o krzywdach zadanych przez tą drugą, a ona na to, że nigdy nie krzywdziła. A na pewno nie świadomie.
I komu wierzyć? Kto jest bliżej prawdy? A może prawda jest po obu stronach? Bo być może to co było krzywdzące dla jednej, nie pojawiło się w kategorii krzywd u tej drugiej?

Od lat obserwowałam brak rozmów między nimi. Od lat widziałam jak pieniądz niszczy ich życie małżeńskie. I mimo iż nie przelewało im się, a nawet przetrwali trudne chwile, gdy brakowało na chleb, to właśnie te pieniądze i ten brak rozmowy wyniszczył do końca ich więź.
Tam nie było przyjaźni, tam nie było okazywania uczuć. Tam był chłód i powaga. Było obrażanie się i osobne sypialnie. Było życie obok siebie.

Nie popełnijmy podobnego błędu.

Takie obserwacje dają bardzo do myślenia młodej mężatce, takiej jak ja. Razem z #TatąDonSzamani jesteśmy prawie 5 lat po ślubie. Nie było łatwo, a problem niepłodności wcale nie ułatwiał budowania pięknej relacji, pełnej fajerwerków. Widząc jednak co działo się z tamtym małżeństwem, zdecydowanie chciałam zbudować coś przeciwnego. Coś pięknego. Czy się udało? Będę mogła ocenić pod koniec mojego życia, albo ocenią to nasze dzieci, gdy nas już zabraknie.


Po pierwsze - ROZMOWA

Najważniejsze jest aby w małżeństwie dużo rozmawiać. Nie tylko o dzieciach, nie tylko o pracy, ale i o związku, uczuciach, ale i o tym, co jest dla nas trudne w związku, co chcielibyśmy zmienić. Dwoje kochających się ludzi rozumie siebie nawzajem na tyle, aby wziąć na serio obawy drugiej osoby, które dotyczą ich związku. I pracuje nad tym aby było lepiej. Nie należy dla świętego spokoju wpuścić jednym uchem a wypuścić drugim. To jest tak jak z zamiataniem pod dywan. W końcu brud wyjdzie na wierzch, gdy uzbiera się go tak dużo, że już dywan go nie przykryje. Tyle, że wtedy nie będzie już tak łatwo tego posprzątać i naprawić.

Po drugie - PRAWDA

Nie okłamujcie ukochanej osoby. Zwłaszcza jeśli sprawa dotyczy pieniędzy. Mają one dziwną zdolność do dzielenia a nie budowania. Wielokrotnie byłam namawiana do typowego kłamstwa wobec męża. "To nie jest nowe, kupiłam to dawno temu, tylko teraz z szafy wyjęłam". Widziałam, jak takie kłamstwo niszczy. Dlatego nigdy nie zastosowałam go wobec męża. Nigdy też nie wydałam większej sumy pieniędzy bez jego wiedzy. Szczerość jest potrzebna na każdej płaszczyźnie małżeństwa. Tylko na szczerości jesteśmy w stanie budować więź przez wiele lat.
I jeszcze jedno. Czasami warto nawet wykrzyczeć prawdę, bo prawda oczyszcza. A jeżeli pojawiają się emocje to jest dobry znak.


Po trzecie - WSPÓLNE PASJE LUB WYROZUMIAŁOŚĆ

Nikt nie powiedział, że musimy być z tej samej gliny ulepieni. Czasami nawet mówi się, że przeciwieństwa się przyciągają. Wspólne pasje dzielone mogą być cudowną przygodą dla małżonków. Gdy jednak ich zainteresowania są różne, powinno pojawić się zrozumienie, możliwość rozmowy na ten temat (nawet jeśli ostatni mecz reprezentacji Polski niewiele nas obchodzi). Oczywiście należy aktywnie słuchać.
Sama łapie się na tym, że gdy #TataDonSzamani mówi na temat piłki nożnej n-ty raz, zaczynam się irytować i próbuję zmienić temat. Potem jednak przypominam sobie, że nie tędy droga. Przecież nie chcę, żeby znalazł innego kompana do rozmowy, a przestał mi opowiadać o swojej pasji.
I vice versa oczywiście. Ja również oczekuję, że mnie wysłucha na temat mojej pasji.

#MarchewkowąMamę i #TatęDonSzamani połączyło akurat wspólne zamiłowanie do siatkówki. Tam też się poznali. Patrzyliśmy od początku w tym samym kierunku.


Po czwarte - TERAŹNIEJSZOŚĆ I PRZYSZŁOŚĆ

Te dwa czasy są najważniejsze. To gdzie jesteśmy tu i teraz na etapie rozwoju związku. Powinniśmy snuć również plany i marzenia dotyczące przyszłości. My bez przerwy rozmawiamy o tym jak urządzimy pokój młodego, co następnego zmienimy w mieszkaniu, gdzie pojedziemy na wakacje, itd. Takie rozmowy budują. Nie zapomnijcie o nich nawet kiedy będziecie już dobiegać pięćdziesiątki.

Po piąte - PRZYJAŹŃ

Po co nam przyjaźń między sobą w związku? Naukowcy odkryli, że z biegiem lat, nasza seksualność wygasa, tak samo jak samo uczucie (które z definicji jest ulotne). Trwała pozostaje jedynie zbudowana przyjaźń, która jest potrzebna szczególnie w momencie opuszczenia dorosłych już dzieci domu rodzinnego. Pojawić się może wtedy syndrom opuszczonego gniazda, który może powodować uczucie pustki i beznadziei. Jeżeli jednak jest się w przyjaźni ze współmałżonkiem, to nawet jeśli te dwie pozostałe składowe związku wygasną i nie będą nam potrzebne, to przyjaźń pomoże przetrwać takiemu małżeństwu.
Przyjaźń natomiast buduje się całe życie. Dlaczego? Ponieważ człowiek wciąż się zmienia. Z tego powodu musimy wciąż uczyć się na nowo kochać swojego przyjaciela, pomimo jego wad i zmian w nim zachodzących.


Wszystko to zapewne nie wyczerpuje tematu. Jest on nawet nie jak przysłowiowa rzeka. Ten temat dla mnie jest jak bezkresny ocean, którego nigdy nikt nie będzie w stanie zbadać do końca.

Nie zmienia to jednak podstawowego wezwania, które tutaj pragnę opublikować!

WALCZMY O NASZE MAŁŻEŃSTWA! Pielęgnujmy je i troszczmy się o czas spędzony tylko we dwoje, jak to już kiedyś napisałam w jednym poście.

#MarchewkowaMama

Komentarze

Popularne posty