Nie całuj mojego dziecka! (?)

Teoria mówi, że skoro jest się matką oraz ojcem swojego dziecka, mają oni o nim decydujące zdanie we wszystkich kwestiach. Przynajmniej dopóki dziecko nie podrośnie i będziemy mu pozwalać coraz bardziej decydować o sobie. Nikt, nawet dziadkowie, wujkowie, ciocie nie mają prawa narzucać na siłę swojego zdania. I zwykle tego nie robią wprost. Czasami jednak pojawia się tzw. szantaż emocjonalny, w celu wymuszenia swojej wizji dotyczącej maleństwa - i to jest praktyka.

Przerabiałam na samym początku opieki nad Piotrusiem dobre rady dotyczące karmienia piersią. Przeżyłam również przerażenie kilku osób dotyczących kręgosłupa Piotrusia. O zgrozo, jak mogłam nie nosić młodego w rożku. Tymczasem okazało się, że był on totalnie przeciwny krępowaniu, zaraz po wyjściu ze szpitala. Dodatkowo dla pewności zapytałam o zdanie położną, która nas odwiedzała. Była zdecydowanie zaskoczona przerażeniem tych kilku osób. Uspokoiła mnie, że młodociany ma w tej chwili bardzo giętki kręgosłup i jedyna pozycja, która mogłaby sprawić mu problemy, to długotrwałe posadzenie go w pozycji siedzącej. 


Dziś jednak stanęłam przed kolejnym wyzwaniem. Bo jak tu przekazać dziadkom Piotrka, że nie zgadzam się na całowanie go przez nich, w rączki i policzki, nie mówiąc już o ustach (na co na szczęście żadne z nich jeszcze nie wpadło)? Tym bardziej, że zalecone zostało to przez pediatrę, więc nie jest to jakieś moje osobiste widzi mi się. Pani doktor zaleciła, żeby "obcy" całowali młodego jedynie w czółko (podejrzewam, że gdyby miał odkryty brzuszek, czy stópki - dopóki nie pcha ich do buzi, można całować i w te miejsca). #MarchewkowaMama oraz #TataDonSzamani mogą bez przeszkód całować synka w policzka oraz rączki, ponieważ jest on skolonizowany przez nasze domowe bakterie. Ja osobiście nie całuję również w usta, ponieważ z przerażeniem obserwowałam konsekwencje tego w Internetach. Czasami człowiek nie wie, że jest nosicielem wirusa opryszczki a rezultaty zarażenia przez to maleństwo są zatrważające. 


Jak więc poradzić sobie z taką sytuacją, jeżeli jest się osobą pokroju #MarcherwkowejMamy, która lubi być akceptowana przez wszystkich jej bliskich i nie lubi robić czegoś prowokującego do kłótni? 

Jedyna skuteczna rada to zdecydowanie i konsekwencja!

Zdecydowanie,
które pomoże nam podjąć działanie, mające na celu poinformowanie dziadków i innych bliskich, że nie życzymy sobie aby całowali dziecko w inne miejsce niż w czółko. Jest to wyzwanie, ale czego się nie robi dla swojego maleństwa aby było zdrowe?! 

Tak też zrobiłam i ja! Zaczęłam od mojego taty. I już na starcie pojawiły się schody! (a jakże by inaczej!?) Przyjął to spokojnie, jednak już po kilku dniach, gdy do niego zadzwoniłam i przypomniałam, że wnuk czeka na jego rychłe odwiedziny, w słuchawce usłyszałam słowa, które mnie zmroziły: "Nie wolno mi przyjść do Piotrusia!"
"Dlaczego?!?!?!" wykrzyknęłam zaskoczona.
"Bo roznoszę zarazki!" 
Moja dłoń powędrowała szybkim ruchem w kierunku czoła aby spotkać się z nim w charakterystycznym dla tego spotkania plaskiem. 
"Jakie zarazki? Mówisz tak, bo nie pozwoliłam całować dziecka w rączki?" (mój tata uwielbiał tę formę okazywania uczuć)
"No zabroniłaś mi go całować." 
Kolejny facepalm....
"Przecież powiedziałam, że w czółko można..."
"Ale ja pytałem kilku osób, związanych z medycyną i powiedziały mi, że to przesada"
I tutaj wszystko się posypało... wystarczyło, że kilka osób potwierdziło jego zdanie i już moje się nie liczy. Wzięłam głęboki oddech... 

Konsekwencja
"Moja pediatra tak zaleciła i tego będę się trzymać. Tym bardziej, że Piotruś nie był jeszcze szczepiony na pneumokoki i nie chcę aby się zaraził, w razie czego." 
Nastąpiła cisza w słuchawce, dlatego postanowiłam kontynuować.
"W takim razie przyjdź jak będziesz chciał." 
Grzecznie się pożegnałam i postanowiłam czekać. 

Po dwóch tygodniach milczenia, w progu naszego mieszkania pojawił się on - dziadek. I z uśmiechem na ustach przywitał się z Piotrusiem. Na razie na odległość. 


Czasami trzeba zacisnąć zęby. Było mi niezwykle przykro, że nie pojawiło się zrozumienie dla mojego własnego zdania i mojego sposobu dbania o zdrowie synka. Wiedziałam jednak, że nie mogę powiedzieć "Dobrze, to w takim razie niech będzie, że możesz całować rączki Piotrka, dopóki nie zacznie brać ich do buzi". To byłby błąd, ponieważ po pierwsze pokazałabym swoją niekonsekwencję, a po drugie potem byłoby jeszcze trudniej zabronić tego typu okazywania uczuć. 

Moja mama natomiast przyjęła to ze zrozumieniem i absolutnie nie podważała mojej decyzji. Sama zaczęła się tego trzymać. Dodatkowo gdy zwróciłam jej uwagę aby umyła ręce zanim dotknie Piotrka (przyszła z pracy od starszych, schorowanych ludzi), bez zbędnego gadania pod nosem udała się do łazienki celem "dezynfekcji" rąk. 


I nie! Nie jestem matką wariatką, która planuje Piotrusia trzymać pod kloszem, z dala od zarazków. Nic z tych rzeczy. Wystarczy, że w domu jest pies i po pokojach walają się kłęby sierści. Są jednak pewne zasady, których pragnę się trzymać i też w ten sposób pokazać zwłaszcza dziadkom, że Piotruś jest dzieckiem moim i #TatyDonSzamani, i to my mamy decydujące zdanie na temat jego bezpieczeństwa, zdrowia i wychowania. I to pozostanie niezmienne. Możemy wysłuchać dobrych rad, ale to my decydujemy i prosimy, respektujcie nasze decyzje! Nie podważajcie ich! 


Tak nota bene! W sobotę #MarchewkowaMama i #TataDonSzamani mają swoje wspólne pierwsze wychodne #tylkowedwoje. Czekamy niecierpliwie na ten dzień i już dziś rezerwuję bilety do kina. Wybieramy się na film "Chata". Widzieliście? Ja czytałam książkę i byłam nią poruszona. Ciekawa jestem jak zrobili film. 

Sesja narzeczeńska


#MarchewkowaMama

Komentarze

Popularne posty