Matka Polka - Sprzątająca!

Słońce za oknem, wysoka temperatura wywołują uśmiech na twarzy, po ponurej, depresyjnej, mroźnej zimie. Ale #MarchewkowaMama nie poprzestała na uśmiechu! Ruszyła swoje zacne cztery litery z kanapy. Postanowiła zakasać rękawy i wziąć się do roboty - za sprzątanie! 

Po porodzie wszystko wydaje się nam 5x większe i trudniejsze do ogarnięcia. Opieka nad dzieckiem, pamięć o wizytach lekarskich (swoją drogą przez totalną moją sklerozę pomyliłam termin wizyty szczepiennej tydzień temu - Brawo JA!), załatwianiu becikowego, sprzątanie, gotowanie itd. Widzimy, że jest tego za dużo na naszą głowę, która ledwo co przeżyła traumatyczne wydarzenie jakim jest poród. 




Po dwóch miesiącach przyzwyczajania się do opieki nad Piotrusiem, zaczęłam stopniowo wracać do zwyczajnych prac domowych. Bogu dzięki za moją mamę, która przez pewien czas przychodziła co drugi dzień aby pomóc mi w porządkach i gotowaniu. Nie ogarnęłabym! 
Trzeba jednak też zaznaczyć, że wizyty mojej mamy okazały się być iście motywujące. Nie bez powodu wiele lat mama wydzierała się na mnie za bałagan jaki robiłam w pokoju, a później narzekała jak tylko zobaczyła gdzieś niedoskonałości, w moim mieszkaniu. Dzięki temu, przed jej każdą wizytą w panice łapałam się za zmywanie garów i ścieranie blatu (mama nienawidzi brudnej kuchni). Gdyby nie lęk przed krytyką, prawdopodobnie nadal siedziałabym w bałaganie po uszy, licząc, że ktoś odwali całą robotę za mnie. 

Dziś już nie potrzebuję motywatora w postaci mamy. Dziś moim motywatorem było słońce i chęć zwyczajnie spędzania czasu w czystym domu. 


Doskonale wiem jak wygląda życie z niemowlakiem. Nie zawsze można codziennie posprzątać. Czasami wygenerowanie tego czasu graniczy z cudem. Ja zdecydowanie go potrzebowałam tego dnia, ponieważ Piotr nie opuszczał posterunku i bardzo długo walczył ze snem. A ja z doskoku odkurzałam, myłam podłogę i karmiłam a potem usypiałam młodocianego. Temperatura sięgnęła wrzenia. Myślałam przez moment, że wybuchnę niczym Etna. Mieszkanie nagrzane, a gonienie ze szmatą nie należy do statecznej pracy. 



Gdy jednak już zaczynam być zadowolona ze swojej pracy, odczuwam zmęczenie, które mówi do mnie: "odpocznij, usiądź wreszcie na kanapie". I wtedy nagle przypominam sobie, że obiecałam #TacieDonSzamani pomidorową na obiad. Czuję jak kropla potu powoli spływa po mojej skroni. A więc nie koniec roboty. Całe szczęście, że młody w końcu usnął. Do roboty! 


Ot zwyczajny dzień by się wydawało! Ale tym razem #TataDonSzamani nie będzie mógł się targować o to, kto jest bardziej zmęczony po dniu pracy. Toż to matka polka nie jest na wakacjach, a w pracy, gdzie jej szefem jest samo dziecko. Nie ma taryfy ulgowej. 

Biegnę odpocząć, wreszcie "wróciłam" z pracy do domu. 


#MarchewkowaMama

Komentarze

Popularne posty