Usypianie niemowlaka

Gdy zbliża się wieczór nieubłaganie, zaczynam odczuwać nerwówkę wewnątrz całego ciała. Oto nadchodzi czas, kiedy pragnęłabym przespać całą noc, a okazuje się, że codziennie ta noc wygląda inaczej. Czyli - Jak to jest z tym usypianiem niemowlaka?

W ciągu dnia Piotruś śpi po 2-3,5 godzin między karmieniami. Coraz częściej jednak pojawia się czas, kiedy młodociany postanawia pooglądać Świat i za wszelką cenę udowodnić, że jest już na tyle dorosły, że nie potrzebuje od razu po karmieniu przyłożyć główki do "poduszki". Średnio pojawiają się dwie takie pory w ciągu dnia: Wczesny poranek, średnio między 6:30 a 7:30, kiedy nie usypia nie raz do godziny 10:00-11:00. Druga pora to wieczór, ok 18:00, 19:00 kiedy też nie zamierza spać do godz. 21:00.
Ta pierwsza pora zdecydowanie mnie wykańcza, bo oto po całej nocy, kiedy trzeba wstać, przewinąć, nakarmić i uśpić, nad ranem okazuje się, że mój rodzony syn postanawia postawić cały dom na nogi (no może poza tatą, jeśli akurat nie wyszedł wcześniej do pracy, który potrafi spać jak zaczarowany). Podczas drugiej, wieczornej pory, staram się wykorzystywać ten czas na układanie go na brzuszku aby ćwiczył trzymanie główki, oraz pokazywanie zabawek itp. Jednym słowem, plan jest taki, że męczymy na maksa młodego, z nadzieją, że gdy już uśnie, to pośpi może nawet 4 godziny (raz się udało!)

Leżakowanie
W ciągu dnia nie ma żadnego problemu z usypianiem niemowlaka. W tym czasie młody preferuje kilka możliwości. Najbardziej ulubione przez niego jest tzw. przez nas "leżakowanie". O ile dobrze pamiętam to mój mąż tak nazwał ten sposób, dlatego też na załączonym zdjęciu "leżakowanie" przedstawione jest właśnie z jego osobą. Mianowicie, po jedzeniu - odbicie, a potem jak na zjeżdżalni, następuje zjazd na niższy poziom, który ułatwia przytulenie w pozycji żabki, na rodzicu. Bardzo fajowa pozycja dla młodocianego, który uwielbia wykorzystywać okazje aby jak najczęściej i jak najdłużej w tej pozycji spać.


Gdy już Piotr długo poleżakuje na rodzicu, następuje próba położenia go do wózka, lub łóżeczka. Ta czynność to istna joga połączona ze skrupulatnością najlepszego włamywacza. Człowiek czuje się niemal jak Ethan Hunt, który wykonuje swoją Mission Impossible. Niejednokrotnie okazuje się, że ta misja jest faktycznie niewykonalna, ponieważ w momencie odłożenia młodego na miejsce, nagle się budzi a jego oczy wyglądają jak pięciozłotówki. Zupełnie jakby chciał powiedzieć: "Hej! Ja wcale nie spałem, dlaczego mnie odłożyłaś?". W ciągu dnia (gdy jest w wózeczku a wczesnym wieczorem w łóżeczku) zdarza się to niezwykle rzadko, a czasami wystarczy lekko pobujać wózkiem, to jednak nocą bywa, że usypianie to istny koszmar, ale o tym za moment.

Usypianie w łóżeczku.
Gdy samo odstawienie Piotrusia nie wystarczy, wtedy z pomocą przychodzi karuzela. I wierzcie mi, przeglądałam w internecie "milion" różnych karuzel, czytając opinie i opisy tych urządzeń. Ostatecznie postawiliśmy na karuzelkę FisherPrice z misiami 3w1. I nie zawiedliśmy się! Karuzelka zawiera w sobie nie tylko śliczne, pastelowe misie, które kręcą się podczas włączenia karuzeli, ale ponadto: projektor, wyświetlający w rytm muzyki gwiazdki na ścianie; kołysanki, które nawet ja uwielbiam słuchać; biały szum, który może być wstępem do używania różnego rodzaju białych szumów w przyszłości; a także to co mnie zauroczyło najbardziej: odgłosy natury w postaci świerszczy, które kojarzą się z wakacjami na wsi. No coś wspaniałego. I choć na obecną chwilę młody korzysta przede wszystkim z kołysanek, które usypiają go nie jednokrotnie bez konieczności naszej obecności nad łóżeczkiem, to liczę na to, że pozostałe opcje przydadzą się już niedługo.


Usypianie w wózku
Jeżeli i tutaj zawodzi uśpienie w ramionach rodziców, to z pomocą idzie urządzenie odłączone od bujaczka (którego jeszcze młody nie używa), z melodyjkami innymi niż posiada karuzela. Są one niezastąpione w trakcie bujania wózkiem, kiedy Piotruś marudzi i protestuje przeciw "przymusowemu" spaniu. A melodyjki są również bardzo ładne. Kojarzą mi się odrobinę ze starymi grami, które wydawały dźwięki bynajmniej nie przy pomocy karty dźwiękowej w komputerze :)


Usypianie nocą
Tutaj pojawiają się schody i to wysokie, kręte i wyboiste. Czasami nie wiadomo dokąd nas te schody doprowadzą, ponieważ każda noc jest inna (o zgrozo!). Do momentu aż młody skończył miesiąc potrafił budzić się jak w zegarku w nocy, co trzy godziny, a zaraz po jedzeniu i chwili przytulenia potrafił odłożony do łóżeczka zasypiać w minutę. Gdy skończył miesiąc wszystko wywróciło się do góry nogami. Budzi się co 2-3-4 godziny (po 4 godzinach na razie zdarzyło się raz), ale największym problemem jest usypianie. Ostatnio zajmuje mi to aż 1,5 godziny!!!! Wyobrażam sobie jak muszę wyglądać w takim momencie. Połączenie zombie z lunatykiem. Oczy mam nie raz zamknięte i walczę ze snem, równocześnie walcząc z bezsennością syna i jego pięciozłotówkami zamiast podziwiać jego cudnie i słodko zamknięte oczka. I kiedy już się wydaje, że usnął i próbuję odłożyć do łóżeczka, to nagle dostaję pokaz umiejętności machania rączkami i nóżkami, w bynajmniej nieskoordynowany sposób.


Próbowałam już chyba wszystkiego! Otulacza - niestety syn nie lubi być otulany, musi mieć rozłożone rączki przy głowie, co otulanie skutecznie mu uniemożliwia, a to zdecydowanie mu się nie podoba.
Próbowałam także nie włączać światła (przyciemnionego), ponieważ myślałam, że mimo wszystko może to go rozbudza. Osiągnęłam przewijanie i wycieranie pupy po omacku, co skutkowało obsikanym prześcieradłem a czasami obsikanym maluchem, ponieważ "genialna" #MarchewkowaMama zapięła zbyt luźno pieluszkę. Nie osiągnęłam najważniejszego. Młody wciąż nie chciał usnąć.
Próbowałam włączyć biały szum (kołysanki nie wchodziły w grę, gdyż nie chciałam obudzić śpiącego męża), ale młody jakby głuchy na te próby, nadal wołał o więcej przytulania.
I tak jak sobie obiecaliśmy z Bartkiem w czasie mojej ciąży, że nie ugniemy się i nie pozwolimy aby dziecko spało razem z nami, to w końcu skapitulowałam! I pomimo lęku przed przygnieceniem, okazało się, że intuicja matki nie zawodzi. A macierzyństwo powoduje w kobiecie coś co jest swoistą kontrolką świecącą się w głowie. I tak jak śpię czujnie nasłuchując odgłosów dobiegających z łóżeczka dziecięcego, tak czujnie śpię, dzięki czemu nie zmieniam pozycji w czasie snu (co dawniej się nie zdarzało! Kręciłam się jak wariatka). Ba! Daje to więcej korzyści. Układam Piotra na boku (czego bałam się robić w łóżeczku, bo nie miałam go wtedy pod stałą kontrolą) a on nagle potrafi usnąć bez dodatkowego utulenia. Czasami chwytam go za rączkę a on ściska ją mocno i tak śpimy ramię w ramię!
I cóż z tego, że obiecałam sobie, że dziecka nie przyzwyczaję do spania w łóżku rodziców? Kij z tym! Najważniejsze, że maluch może poczuć bliskość rodzica. Jeśli to sprawia, że śpi bezpiecznie, spokojnie (co dzisiejszej nocy dało nam aż 6 godzin snu (z maleńką przerwą o 5:00 na kilka łyków z piersi) to ja to kupuję! Czasami nie warto walczyć! Czasami warto zaufać intuicji, a ta podpowiadała mi, że Piotruś właśnie takiej bliskości potrzebuje w nocy. A o przyzwyczajenie będziemy martwić się później.

A jak wy sobie radzicie z usypianiem malucha? Może macie jakieś pomysły, które mogłybyście mi polecić? :)

#MarchewkowaMama

Komentarze

  1. Ja rowniez podobnie jak Ty mialam postanowienie, ze dziecko nie bedzie spalo razem z nami, niestety nie wyszlo i od 7 miesięcy mamy lokatora w łóżku :) w dzień sprawdza sie u nas hustawka hybrydowa w ktorej synek czasami przyśnie, rewelacyjny jest też szumiś, ktory uspokaja i wycisza do snu. A pod wieczór jak nie zaśnie przy piersi a jest juz na tyle padnięty ale nie moze zasnąć sam, to bujamy go w foteliku samochodowym- zamyka oczy od razu. Najgorsze jest pozniej odlozyc go do łóżka, jak to się mówi nie sztuką jest uśpić dziecko, sztuką jest odłożyć tak, aby się nie obudziło :)
    Serdeczności posyłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Planuję kiedyś zainwestować w szumisia ;) choć jak widzę na razie młody gardzi białym szumem ;P
      Ale ten fotelik samochodowy to jest bardzo interesujący pomysł! Nie wpadłabym na to :D Może uratuje to w nocy mój kręgosłup od ciągłego bujania!? Tylko będę się bała go przekładać potem do łóżeczka, w obawie przed kolejnym wybudzeniem ;)

      Usuń
  2. P.S. Nawet w szkole rodzenia odradzali spanie z dzieckiem z łóżku! Ale jak sobie radzić, gdy człowiek sam padnięty i nie ma siły na ciągłe kołysanie lulanie i odkładanie ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się absolutnie! Inaczej się czasami nie da..

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty