Pierwsze wychodne mamy :)

Po porodzie można mieć uczucie, że jest się więźniem własnego domu, dziecka i jego potrzeb. Jak ważne jest wsparcie i pomoc męża w takiej sytuacji wiedzą te z nas, które zakosztowały wychodnego dzięki właśnie tym naszym rycerzom na białym rumaku :)

Długo nie dał się prosić. Gdy tylko oświadczyłam, że zapisałam się WRESZCIE na wizytę do fryzjera, od razu się zgodził. Cóż... Moja głowa wołała już o pomstę do nieba i nie wiedzieć czemu Bóg widział a nie grzmiał...? Ostatnia wizyta odbyła się w lipcu, na początku ciąży. Odrosty sięgały niemal połowy długości włosów, nie komentując stopnia zarośnięcia, które śmiało można było nazwać potarganymi piórami, a nie włosami. Wstyd było się pokazać gdziekolwiek. I gdy już z taką troską zaplanowałam wizytę u mojego stałego fryzjera w salonie Collete, na początku grudnia (tak aby zdążyć jeszcze przed porodem i Świętami), nagle okazało się, że złapała mnie rwa barkowa i nie mogłam się ruszyć (w żadną stronę) a co dopiero dotrzeć do fryzjera. Przełożyłam więc wizytę na przyszły tydzień a tu psikus - trafiłam do szpitala.Zrezygnowałam więc z wielkim żalem z tej przyjemności i postanowiłam poczekać do początku stycznia. Nie doczekałam... zamiast wizyty u fryzjera, złożyłam wizytę na porodówce.

Dziś wreszcie mogłam udać się do salonu pełnego samych przyjemności czekających moje włosy. Niestety nie mogłam udać się do Collete, gdyż znajduje się zbyt daleko od domu, a same wiecie jak to jest zostawić 5 tygodniowe dziecko z mężem po raz pierwszy na tak długo ;) Umówiłam się więc do Jean Louis David w Galerii, która była zaledwie dwa przystanki od naszego domu.

Jaka była moja radość kiedy otrzymałam propozycję wypicia kawy. "Kawa?! Oczywiście, że poproszę!" Tęsknota za tym trunkiem wzięła górę, a ponieważ można podczas kp wypić jedną kawkę moje oczy zaświeciły się na tę propozycję, co najmniej jakby zobaczyły pierścionek zaręczynowy z wyczesanym diamentem.
Potem było już tylko lepiej. Ustalenie koloru i formy cięcia. A następnie pani fryzjerka wzięła się do pracy. W trakcie farbowania coś mnie olśniło.
"Przepraszam, czy ta farba ma amoniak?"
"Oczywiście. Tylko taka farba ma szanse się trzymać dłużej"
Nagle poczułam jakbym połknęła piłeczkę ping-pongową. Od razu pojawiło się milion myśli na minutę. Przecież karmię piersią!!! Co prawda niewiele, ale zawsze jednak tak. Nastąpiło gorączkowe szukanie informacji w Internecie. I jak to w sieci, opinii milion tak jak i ilość ludzi na Świecie. Z jednej strony rady aby nie farbować takimi farbami włosów, bo to chemia i przechodzi do pokarmu. Z drugiej strony informacja, że to nie jest prawda i wcale nic nie przenika z głowy. A na koniec opinia samej fryzjerki, która stwierdziła, że amoniak ulatnia się w momencie rozmieszania farby.
I bądź tu człowieku mądry?! o.O  Nie wiem na ile coś to da, ale postanowiłam dziś już nie karmić piersią. Nie wiem czy do jutra już wszystko wyparuje czy nie, ale obecnie boje się kp.

Potem było błogo. Najbardziej zaskoczył mnie ( i to zdecydowanie in plus!) masaż głowy podczas mycia włosów! Ciarki przechodziły mi przez caaaaały kręgosłup! Czy tylko ja tak mam, że uwielbiam masaż głowy? :D



Pani jak cięła włosy zapytała czy odpowiada mi taka długość. Zdecydowanie było krócej niż chciałam, ale nie przeszkadzało mi to. Natomiast ku mojemu przerażeniu omal nie wyszłam z salonu z fryzurą a'la Kleopatra!  "Ale Pani zamierza to jeszcze wycieniować?" zapytałam drżącym głosem. (Nie wiedzieć czemu nigdy nie mam odwagi kłócić się o swoje, nawet jeżeli płacę za to 200zł!)
"A chciałaby Pani bardziej cieniowane?" Gdybym stała zapewne ugięły by się pode mną nogi w tej chwili. "Zdecydowanie chcę cieniowane!!!!"
Wierzcie mi, ostatni raz kiedy miałam obcięte włosy na krótko, a'la bob, w ogóle nie cieniowane, było to w podstawówce i wyglądałam jak debil ;P Dlatego mówię: NIGDY WIĘCEJ! TYLKO CIENIOWANE!

Postawiłam na swoim a efekt może nie jest najprzedniejszy, ale zdecydowanie pozwala stwierdzić, że od dziś jestem MARCHEWKOWĄ MAMĄ!!! <3

A mój syn po moim powrocie do domu nie mógł oderwać ode mnie wzroku. Chyba mu się podoba, gdyż nie zanotowałam przeraźliwego krzyku, zdławionego płaczu, lub miny pełnej obrzydzenia.
Oby tak dalej synu! W końcu mama to Twoja pierwsza miłość! :D



Komentarze

  1. Świętnie, że udało Ci się wyjść do fryzjera to na pewno relaksujące i miłe po porodzie. Świetnie, że mąż został z synkiem. Marchewkowy kolor wydaje się być ładny. Miło Was razem zobaczyć"na żywo".Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie jestem zwolenniczką szukania relaksującej przyjemności po porodzie. Choćby miało być to jedno 2 godzinne wyjście, albo nawet kąpiel z bąbelkami. Trzeba walczyć o tą chwilę dla siebie :)
      Mam nadzieję, że nadal będziesz odwiedzać ten blog :) Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    2. Będę odwiedzać na pewno:) Lubię czytać co u Was słychać.Pozdrawiam.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty