Nieszczęsne kolki

"Gdy zbliżała się godzina 18:00, razem z mężem czuliśmy narastający stres" Oto zbliżał się nieubłaganie czas kolek. Dziecko mojej koleżanki płakało codziennie od wyżej wspomnianej "godziny zero" niemal do rana. Wyobrażam sobie jak musieli być zmęczeni, zdruzgotani i sfrustrowani. 

Nieszczęsne kolki spędzają sen z powiek nie tylko rodzicom, których dzieci ich doświadczają. Wzbudzają one przerażenie szczególnie u oczekujących maleństwa. Najczęściej słyszymy o kolkach od innych rodziców, którzy nie opisują ich raczej jako najpiękniejsze wspomnienie, choć na pewno niezapomniane.

Kolki czym są i skąd się biorą? Mądra książka, którą otrzymałam w prezencie podaje, że wzdęcia brzuszka u niemowląt, u których pojawia się charakterystyczny płacz jest objawem kolek niemowlęcych. Objawy kolki zależą do skurczu jelita, co powoduje rozdęcie jego części powyżej miejsca skurczu. (R.Rokicka-Milewska, Nasze dziecko, s.372) Ja bym dodała jeszcze, że jeżeli ten charakterystyczny płacz trwa dłużej niż trzy godziny bez przerwy. Taką informację otrzymałam w szpitalu od położnej. Nie każde dziecko dopadają. Ba! Istnieje powszechne przekonanie wśród rodziców, że kolki częściej pojawiają się u chłopców, niż u dziewczynek. Ile w tym prawdy? Trudno powiedzieć. Śledząc własne obserwacje mogę stwierdzić, że nie zgadzam się z tym mitem. Wśród dzieci moich znajomych jest dużo chłopców i nie słyszałam jeszcze aby którykolwiek z nich miał kolki. Chyba, że ktoś się ze mną akurat tą informacją nie podzielił ;)

Jak radzić sobie z kolkami?

Położne zalecają masowanie brzuszka kolistymi ruchami, zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Gdzieś czytałam, że jeżeli masujemy dziecko po pleckach, to powinno się te koliste ruchy wykonywać przeciwnie do ruchu wskazówek zegara.
Ponadto układając dziecko na pleckach można chwycić jego nóżki i przyciągnąć je (na żabkę) do brzuszka dziecka. W ten sposób dzieci łatwiej wydalają gazy.
Innym sposobem polecanym przez ww książkę jest założenie rurki do odbytu w celu "odgazowania". Można również położyć ciepłą pieluszkę na brzuszku dziecka (sposób pokazany na zdjęciu poniżej. Oczywiście modelem był Piotruś ^ ^).
Gdy jednak to nic nie pomaga, czasami trzeba wspomóc się środkami farmakologicznymi. I tutaj (o radości!) w dzisiejszych czasach jest w czym wybierać. A na myśli mam wszelkie krople, które podaje się przed posiłkiem. I tak w tej chwili znane mi są trzy takie rodzaje kropli.


DELICOL
Zawiera enzym - laktaze, którego dzieci w pierwszych 6 tygodniach życia jeszcze nie posiadają, przez co nie trawią laktozy. Krople te pomagają więc nie tylko na kolki ale również na tolerancje laktozy, która również może być powodem wzdęć u maluszka.
U nas sprawdziły się idealnie! Dlatego z całym sercem mogę polecić. Choć doskonale wiemy, że nie wszystko co polecają inni będzie akurat działać na nasze dziecko.
Minusem jest niewielka ilość kropel (15ml) za wysoką cenę (sięga od 27zł do 40zł)


BIOGAIA
Polecony przez położną. Probiotyczne krople dla dzieci. Zawiera 100 milionów żywych, aktywnych komórek Lactobacillus reuteri Protectis. Pomagają one wzmacniać naturalne siły odpornościowe organizmu oraz są zalecane przy kolce niemowlęcej.
Ilość kropel w butelce powinna wystarczyć (wg ulotki) na 25 dawek.
Nie próbowaliśmy ich stosować. Jednak przerażająca jest ilość kropel (5ml) na cenę (ok. 35zł)

ESPUMISAN (krople)
Te krople mogą być stosowane po 1 miesiącu życia maluszka. Chociaż mam znajome, które stosowały je wcześniej. Właśnie przez zdanie innych mam wiem, że są one polecane dla maluszków na kolki.
Osobiście nie próbowaliśmy ich zastosować, ale w tej chwili kiedy Piotruś ukończył 1 miesiąc życia, być może przestawimy się na właśnie te. Ich plusem jest ilość w opakowaniu (30ml), przy koszcie ok. 25zł.


Piotruś na całe szczęście kolek nie ma. Obawiałam się tego potwornie jeszcze będąc w ciąży i zazdrościłam tym spośród moich koleżanek, których dzieci ta niechlubna przypadłość ominęła. W duchu modliłam się aby i nas to ominęło. Tym bardziej z przerażeniem patrzyłam jak w drugim tygodniu życia, młody zaczął się prężyć, popłakiwać i robić się czerwony. Czułam się bezradna i było mi go potwornie żal, że tak się męczy. Z pomocą przyszła położna środowiskowa, która uspokoiła mnie, stwierdzając, że nie są to kolki, tylko normalne problemy przejściowe z rozwijaniem się jelit u maluszka. Na tę przypadłość pomogły właśnie krople. I choć Piotrek męczy się czasami podczas robienia dwójki, to nie jest to aż tak męczące jak wtedy gdy jeszcze uszy moje nie słyszały o kroplach DELICOL.

Wczoraj na wizycie pediatrycznej, pani doktor dodatkowo mnie uspokoiła, twierdząc, że jeśli chłopiec ma już 5 tygodni i do tej pory nie pojawiły się kolki, to już na szczęście się one nie zjawią. Ufff.....
Dodatkowo usłyszałam ciekawą tezę, że obecnie dzieci nie mają już kolek przez nawet 6 miesięcy, ponieważ dawniej były gorszej jakości produkty, a matki nagminnie zagęszczały mleko mąką ziemniaczaną, już u kilku tygodniowych niemowląt. Stąd problemy jelitowe, które w dodatku objawiają się aktualnie u dorosłych, którzy byli tak chowani przez swoje matki. Ile w tym prawdy? Nie wiem.. Być może należałoby ku temu wykonać jakieś badania.
Jedno jest pewne. Obecnie produkty na rynku jak mleko modyfikowane są tak doprecyzowane, że chronią maleństwa przed uciążliwymi, długotrwałymi kolkami. I oby tak dalej! Bo po co mamy patrzeć, bezradnie na płaczące niemowlę ?!

Na koniec pochwalę się, w imieniu Piotrusia, że dostał dziś fantastyczny, finezyjny prezent od wujka J. i cioci K. :) Ciociu i wujku - dziękujemy! Nie wiedzieliśmy, że wózki mogą być wypełnione pieluchami i w dodatku na nich jeździć ;)



MrchewkowaMama

Komentarze

Popularne posty