Po wizycie u lekarza

To jest TEN DZIEŃ! Ten wyczekany od kilku tygodni dzień! Byliśmy wreszcie na wizycie u Pani doktor S., która specjalizuje się w Naprotechnologii. 

Pani dr szalenie miła, sympatyczna kobieta. Bardzo delikatna, otwarta. 

Wywiad wstępny został przeprowadzony. Był ze mną oczywiście mój ukochany B. 

Badania wykonane, które pozwoliły dać jakiś ogląd sytuacji. 

I tutaj zaczynają się schody. Ponieważ akurat w ostatnim czasie zdarzył się mały wypadek, który spowodował, iż musiałam mieć mały zabieg chirurgiczny, dość mocno wykończył mnie on fizycznie (ogromny ból) i psychicznie! Do tego kiedy akurat od tylu lat nic nie działo się w kwestii ginekologicznej, akurat teraz musiało się przypałętać jakieś dziadostwo, które muszę leczyć... :/ 
Przez co musimy wraz z B. na jakiś czas odłożyć w tym cyklu współżycie. (akurat dziś, kiedy nowa fryzura miała na nowo rozbudzić emocje pomiędzy nami..........?) 

Oprócz leczenia tej drobnej infekcji, dostaliśmy zestaw witamin do łykania przez jakiś czas. 

Dostałam również przykazanie od dr S., iż koniecznie muszę schudnąć! Aby to zrobić muszę wprowadzić dietę i ruch do swojego życia. Co będzie na pewno BAAARDZO trudne! 

No i LISTA BADAŃ!!!!

Najważniejsza!

1. Ogólne badania (moje oraz B.)
2. Posiew z moczu (ze względu na nawracające zapalenie dróg moczowych)
3. progesteron i estradiol
4. test na insulinooporność

5. 17-OH progesteron
6. TSH - ft3, ft4, anty TPO, anty Tg
7. test na obecność toksoplazmozy
8. ilość vit. D3

9. Badanie nasienia + posiew

Kiedy słuchałam każdego kolejnego badania do wykonania, kiedy widziałam jak dr S. wpisuje do kartoteki, podejrzenie PCO; kiedy usłyszałam, że następna wizyta dopiero za 3 miesiące i że na pewno będą włączane w leczenie hormony ale trzeba przed tym zrobić powyższe badania, przynajmniej pierwsze cztery punkty, to prawdę mówiąc miałam przed oczami jeden obraz! Zdjęcie, które od kilku dni krąży jak mantra w moim facebooku. Zdjęcie nowo narodzonej córeczki mojej znajomej. I chce mi się płakać! I chce mi się wyć i krzyczeć: "Dlaczego?! Dlaczego akurat MY?!?!?!" 

Nic nie rozumiem. Lekarzy zawsze unikałam jak ognia ze względu na mój lęk przed chorobami. Bałam się dowiedzieć o jakiejś ciężkiej chorobie. A teraz? Muszę tyle lekarzy odwiedzić, tyle badań zrobić! I boję się! Potwornie się boję! 

Boję się, że to wszystko po nic! Że nawet jak podleczymy to co wyjdzie z badań, to nagle się okaże, że jest jeszcze coś, co nie jest zdiagnozowane. 
Boję się, że okaże się, że mam zbyt słabe zdrowie, ukrytą gdzieś głęboko chorobę i że tak na prawdę moje marzenie o byciu matką, pozostanie jedynie w sferze marzeń. 

Mam ochotę walnąć tym wszystkim, wyrzucić te wszystkie papiery za okno, zostawić w spokoju i pogrzebać moje pragnienia. I żyć tak jakbym nigdy nie żyła. 

To wszystko, to tylko moje subiektywne odczucia. Na pewno odrobinę spowodowane są paniką. Nie oceniajcie, proszę moich odczuć. Muszę po prostu wyrzucić to z siebie. To minie. I jutro znów się uśmiechnę, ale dziś jeszcze zasypiam otoczona poduszką mokrą od łez... 

Dobroci +

Komentarze

Popularne posty