Mój błękitny poród!

Chciałabym podzielić się z Wami moim absolutnie wyjątkowym i niespodziewanym porodem.


Tuż przed Świętami byliśmy w 34tc. Zauważyłam, że brzuch nieznacznie się obniżył i ciążył coraz bardziej. Do tego wieczorami odczuwałam pojedyncze spięcia i skurcze w podbrzuszu, które były nieregularne ale przechodziły po magnezie i no spie.
W Wielką Sobotę zdążyliśmy podjechać jeszcze do kościoła na święcenie pokarmów, a popołudniu przyjechała rodzina, by nas odwiedzić przed dojechaniem do celu podróży, czyli miejsca, gdzie mieliśmy następnego dnia świętować Zmartwychwstanie Pańskie. I tak nastał wieczór... I kolejne skurcze. Właśnie wtedy przekonałam się jak dużo znaczy intuicja!
Po niedługim namyśle powiedziałam Bartkowi by dzwonił po mojego tatę, aby przyszedł do Pietruszki, który już spał sobie smacznie w łóżku. Postanowiłam pojechać na ktg i ocenić szyjkę, która przy zakładaniu pessara miała 14mm.
Intuicja kobiety działa niesamowicie! Wiedzieliście o tym?

Na SORze pani rejestratorka dzwoni po położną i mówi znudzonym tonem, że kolejna pani do porodu. Skierowałam wzrok na męża i zaśmiałam się, że my to nie tym razem.. Że tylko przecież sprawdzić (ale na wszelki wypadek zabraliśmy torby).
Nawet czekając na położną czułam, że skurcze się wyciszają, więc znów zaśmiałam się, że panikuję i może lepiej wrócić do domu?


Zostaliśmy jednak, a położna zabrała mnie do lekarza. Ginekolog po wywiadzie zapytała spokojnie czemu dopiero dziś ze skurczami się zgłaszam? Oczywiście pryznałam, że z nieregularnymi nie fatygowałam się do nich.. Na co spokojnie stwierdziła, że musi zdjąć pessar, bo jak się pojawiają skurcze to pessar trzymający szyjkę mógłby spowodować jej rozerwanie podczas skurczów. Było to dla mnie wielkim zaskoczeniem, bo w końcu nie wiedziałam o takiej możliwości.

Zdjęła pessar i ocenia szyjkę: rozwarcie 3-4cm. Dla mnie to szok! Biorąc pod uwagę pierwszy poród, który wykończył mnie jeszcze przed 5cm przez użycie oksytocyny. A tu prawie nie czuję bólu.
Decyzja : idziemy na porodówkę i albo pójdzie dalej, albo się uspokoi i trafię na patologię.


Na porodówce, mąż informuje kogo trzeba z rodziny. I jest przy mnie a ja zostaję podłączona na godzinę pod ktg. Podczas tej godziny zaczynają się regularne skurcze ale ból nadal jest znośny. Gdy trochę się nasila, zaczynam śpiewać po łacinie podczas skurczu, pieśń "Per crucem tuam". Przysięgam, że próbowałam coś urozmaicić i zaśpiewać też coś innego, ale za nic nie mogłam przypomnieć sobie innej piosenki, melodii. Mimo tego tamta pieśń super się sprawdzała, więc tak już będę śpiewać niemal do końca.
Po ktg i chwili spaceru, badanie: 7cm rozwarcia. Moje zdumienie mieszało się z ekscytacją. "Jak to? Nie mam kryzysu 7cm???"

Potem odeszły wody. Przygotowana na mega skurcz (doświadczona 1 porodem), kolejny raz przyjęłam z zaskoczeniem fakt, że ten nie nastąpił.
Po kilku minutach jednak zaczęły się te mocniejsze i mniej znośne. Ale już po 4 skurczach położna każe się odwrócić i usiąść na wpół leżąco i przeć. Dałam z siebie wszystko a położna mnie instruowała. Była także wspaniała lekarka, która pomagała tłumaczyć i chwaliła. Skurcze parte i nagle zaczęłam świadomie skupiać się na małej. Dosłownie czułam jak pojawia się w kanale rodnym i czułam prześlizgujące się ciałko. Cudowne uczucie. Położyli mi ją na brzuchu a krzyk rozległ się w całym pokoju.



Ostatecznie rodziłam 2 godz 20min w tym 12 min partych, bez użycia oksytocyny podczas porodu oraz z zaledwie dwoma małymi szwami.
Bartek cały czas był ze mną. Śmiał się nawet, że czuje się zbędny, bo świetnie sama radziłam sobie z bólem. Przy pierwszym porodzie Bartek nie chciał przeciąć pępowiny, gdy położna mu to zaproponowała. Tym razem kobieta nie pytała. Dała mu do ręki nożyczki i podstawiła pępowinę niemal pod sam nos. Nie miał wyjścia. Musiał przeciąć! I ku mojemu zdumieniu - zrobił to!

Hania urodzila się 21.04, w niedzielę Wielanocną o godz. 0:07. W 34tc, z wagą 2750g i długością 50cm. Otrzymała 10pkt.

 Jest małym, dużym cudem, a ja nigdy nie zapomnę mojego błękitnego porodu!

Komentarze

Popularne posty