Poród rodzinny? To coś dla mnie!

Poród rodzinny to zdecydowanie nowość, która pojawiła się w ostatnich dekadach. Jeszcze w momencie gdy rodziliśmy się my, czyli około 30 lat temu, mężczyzna nie miał prawa wstępu na porodówkę. Ba! Nie wolno było nawet odwiedzić matki z dzieckiem po porodzie. Wsparcie żony w tak trudnej sytuacji było niemożliwe. I można by dyskutować, co było/jest lepsze dla związku, dla zdrowia psychicznego kobiety i mężczyzny.
Dziś chciałbym Was zaprosić do mojego doświadczenia porodu rodzinnego. Chciałbym Wam opowiedzieć jakie emocje towarzyszyły mi za pierwszym razem i czy jestem zdecydowany na kolejny czas wspierania Diany w trakcie pojawienia się na świecie naszej małej Marcheweczki.


Za drugim razem wiesz czego się spodziewać
Z perspektywy ojca dwuletniego dziecka, oczekiwanie na narodziny następnego dziecka, nie wywołuje specjalnych emocji. Prawdopodobnie wynika to z tego, że znajdowałem się już w podobnej sytuacji i w moim wewnętrznym przekonaniu jestem na to przygotowany. Na pewno na obecnym etapie ciąży stres budzi się w momencie wystąpienia jakiejś „sytuacji podbramkowej”, nieprzewidzianej wizyty u lekarza, w szpitalu czy ewentualnie komplikacji.
 Jeśli chodzi o odczucia towarzyszące całej akcji porodowej, oraz sytuacji związanej z tym dniem, to pamiętam doskonale, jakie emocje mną szarpały. Obawa mieszana z niepokojem. Gdy dowiedziałem się że Diana wylądowała w szpitalu, a potem jak już dołączyłem do niej, starałem się dodać otuchy, pomóc, choć czułem z tyłu głowy, że w obliczu takiego wydarzenia jestem bezradny. Nie byłem w stanie zrobić nic aby ulżyć w bólu, spowodowanym skurczami. Jedyne, co mogłem zrobić, to odciągać uwagę od sytuacji, rozmawiając, poruszając inne tematy, oraz oczywiście starając się pomagać w kąpieli rozluźniającej, masując lędźwie.

To normalne, że wyobrażenia o porodzie zderzają się z rzeczywistością – nie raz brutalną
Jeśli chodzi o moje wyobrażenia na temat porodu, domyślałem się że jest to ogromny ból oraz wysiłek, myślałem, że moja obecność pomoże, ulży, wesprze. Jednak, szanowni Panowie, nie oszukujmy się! Nawet uczestnicząc w porodzie, i widząc moją ukochaną, którą kosztowało to niemal nadludzki wysiłek, mogłem jedynie bezsilnie obserwować postępujący w swoim natężeniu ból. Nie było możliwe, abym przejął od niej choć odrobinę cierpienia, wziął to na swoje barki.


Wrażliwość mężczyzny na widok porodu? To nie dla mnie
Aktualnie dużo rozmawia się w mediach o porodzie rodzinnym. Często dyskusje dotyczą sensu uczestniczenia mężczyzny w przyjściu na Świat potomka. A jednak tak niewielki procent mężczyzn przeżywa traumatycznie to wydarzenie. Osobiście nie lubię widoku krwi ani innych wydzielin produkowanych przez człowieka. Z tego też powodu obawy Diany, co do mojego ewentualnego odpłynięcia w trakcie, były jak najbardziej zasadne. Tak się jednak nie stało. Dlaczego? Bo kiedy w życiu wydarza się tak ważna i ekstremalna sytuacja, udało się znaleźć w sobie podejście zadaniowe. Tak więc nie tylko nie zemdlałem, ale zachowałem trzeźwe myślenie. Przecież leżąc na podłodze, nieprzytomny, lub krzycząc skołowany, nie pomógłbym ani trochę mojej żonie, która bardziej potrzebowała pomocy ode mnie.
Mogę z całą pewnością powiedzieć, że nic podczas porodu mnie nie obrzydziło ani nie sprawiło, że patrzę na moją ukochaną inaczej – gorzej. Wręcz przeciwnie. Jestem z niej dumny i ta duma wystarczy by mieć ją za bohaterkę całego wydania na świat naszego syna.


 Poród jest najpiękniejszym doświadczeniem również dla ojca
Obecnie oczekując na kolejne rozwiązanie nie wyobrażam sobie sytuacji, w której mogłoby mnie zabraknąć podczas porodu. Jest to niezwykle wymagające wydarzenie, głownie od kobiety, ale od przyszłego ojca również. Pragnąc pomóc, niestety często okazuje się, że facet nie jest w stanie tego uczynić. Jednakże moment w którym podają ojcu nowo narodzone dziecko jest czymś wspaniałym, niezwykłym. I to uczucie dumy z dziecka oraz z żony, która przezwyciężyła trudne chwile podczas porodu i ten niezwykle ogromny wysiłek, którego my mężczyźni tak naprawdę nie znamy. I nigdy nie poznamy. Co jest akurat pozytywne, dlatego, że gdybyśmy byli w stanie rodzić, wytrzymywać taki ból, nigdy nie potrafilibyśmy docenić wysiłku kobiet.

      Mam nadzieję, że gdy przyjdzie już ten moment i Diana wyląduje na porodówce, nic nie stanie na przeszkodzie bym mógł do niej dołączyć i przywitać naszą wspaniałą córeczkę. 

#Tatadonszamanni


Komentarze

Popularne posty